WELLINGTON-AUCKLAND (11-15/03/09)
Wpisał lefcia, data Kwiecień 1st, 2009Stolicę opuszczamy autobusem, nie mamy już czasu na rozdrabnianie się, ani ochoty na jazdę niebezpieczną State Highway 1. Planujemy wysiąść w Stradford i objechać Mount Egmont, jeden z najbardziej rozpoznawalnych szczytów w NZ. Pogoda nieco krzyżuje nam plany, do Stradford docieramy w deszczu. Niestety, góra schowała się dla nas za chmurami, a w nocy przysypał ją śnieg.
Zamiast dookoła, docieramy tylko do Cardiff (!) i wracamy do Stradford, skąd łapiemy kolejny autobus do Auckland przez New Plymouth..
W końcu docieramy do największego miasta w NZ. Z przystanku autobusowego zgarnia nas Maureen, znajoma Boba jeszcze z Edynburga i zabiera do siebie. W Auckland spędzamy dwa leniwe dni, piorąc brudy, zwiedzając i planując ostatni etap podróży – Northland. Maureen i Wilson troskliwie się nami opiekują, spragnieni wieści i plotek o dawnych wspólnych znajomych.
W ramach rozrywki kulturalnej odwiedzamy Sky Tower, najbardziej rozpoznawalny symbol miasta. Nie możemy sobie oczywiście odmówić wyjazdu windą na wysokość 220 m (sama wieża ma 328 m), gdzie spędzamy trochę czasu podziwiając świat z innej perspektywy. Wieża oferuje też możliwość podniesienia sobie adrenaliny – w ofercie są skoki i spacery na wysokości. Nie skorzystaliśmy – wrodzone tchórzostwo nas powstrzymało.
Wieczorem trafiamy na spektakl teatralny poświęcony wojennym przeżyciom żołnieża z batalionu maoryskiego w czasie walki we Włoszech. Sztuka jest dość ciekawa, dialogi prowadzone są w trzech językach: maoryskim, włoskim i angielskim, ale gra aktorów jest tak sugestywna, że nie mamy żadnych problemów ze zrozumieniem przebiegu akcji.
W ciągu tych dwóch dni odwiedzamy też Devonport, urocze miasteczko, a właściwie dzielnicę Auckland, gdzie włóczymy się po nabrzeżu.