DUNEDIN-KAKA POINT (THE CATLINS) (11-12/02/09)

Wpisał lefcia, data Luty 24th, 2009

Dunedin opuszczamy w pocie czola, wspinajac sie mozolnie pod gore. Na szczescie towarzyszy nam slonce. Droga wkrotce prowadzi nas wzdluz wybrzeza i mamy okazje podziwiac dosc burzliwy ocean. 


W Taieri Mouth stajemy przed wyzwaniem: kontynuowac bocznymi drogami (zwir) czy asfaltem wracac na glowna droge. Przychylamy sie do opcji nr 1 ale na ziemie sprowadza nas napotkany drogowiec. Odradza nam, nie tylko ze wzgledu na spore roznice wysokosci, ale tez na swiezo wyremontowana – nowa zuzlowa nawierzchnia! – droge. Dwa dni pozniej przejezdzajac przez Catlins przekonujemy sie o slusznosci jego opinii. Tymczasem zawierzamy autochtonowi i grzecznie kierujemy sie ku glownej drodze. Tu tez mamy szczescie – wg informacji od drogowca, swiezo wyasfaltowana droga,oddana tydzien temu do uzytku – jest bardzo stroma. W dodatku okazuje sie ze “jedna” gora przeradza sie w kilka kolejno po sobie nastepujacych, kazda bardziej stroma od poprzedniczki. Na szczescie asfalt ulatwia wspinaczke i pokonujemy te kilkanascie kilometrow w miare bezkrwawo. Tym razem mamy szczescie rowniez w Milton. Trafiamy do “Kominka” – miejscowej kawiarenki – gdzie pijemy sobie piwko po godzinie zamkniecia lokalu. Przesympatyczny barman czekal spokojnie, az zaspokoimy pragnienie, a potem gaworzyl z nami kolejna godzine. Niestety, temperatura na zewnatrz spadla do 12 st C. Rano szczescie nas opuszcza, budzimy sie w ulewnym deszczu. Proby przeczekania nic nie daja, ruszamy w droge. Docieramy tylko do “Kominka”, wystarczy, zeby nas przemoczyc prawie do suchej nitki. Wg wielkiego termometru w Milton, jest jeszcze zimniej niz w nocy – 11 st.
Siedzimy wiec przy “Kominku” do wczesnego popoludnia az w koncu przestaje. Ruszamy. Na szczescie droga jest plaska, wiec szybko nadrabiamy kilometry. W Baclutha spotykamy Polakow (coraz wiecej ich tu!). Przesympatyczna para z Polski, spedza tu wakacje tez majac nadzieje na lepsza pogode. Chwilke rozmawiamy, a potem kazde z nas rusza w swoja droge. W Baclutha wzbogacam sie o nowa kurtke przeciwdeszczowa – na skutek parszywej pogody stara Endura sie poddala. Kontynuujemy w deszczu az do Kaka Point, gdzie zamiast namiotu wybieramy kabine. Mmmm… wreszcie cieplo i sucho.

4 Jak dotąd, było komentarzy ↓

  1. lut
    24
    11:32
    AM
    keny

    Za dobrze mieliście wcześniej z tą pogodą więc się zemściło teraz :P

  2. lut
    26
    9:49
    AM
    lefcia

    Zazdrośnik! :)

  3. mar
    22
    12:07
    AM
    harry

    Fantastyczna wyprawa!! NZ to moj kraj mażenie, gdybym nie byl taki stary ;) to ‘od reki’ bym sie przeprowadzil, gory, ocean i lodowce w jednym miejscu – bajka :)
    Licze, ze jeszcze sie spotkamy gdzies na trasie czy imprezach HF i zapodasz entuzjastyczną opowieśc :) Pozdrówka.

  4. mar
    26
    4:39
    AM
    lefcia

    Na wyprawę marzeń nigdy nie jest za późno. A i przeprowadzić się można w każdym wieku, spotkałam tu takich, co w NZ przeżywają drugą młodość ;)

Przypisz swojemu komentarzowi
<a href="" title=""><abbr title=""><acronym title=""><b><blockquote cite=""><cite><code><del datetime=""><em><i><q cite=""><strike><strong>
* = wymagane pole

Skomentuj / Leave a Comment