TIMARU – DUNEDIN (7-10/02/09)
Wpisał lefcia, data Luty 17th, 2009Porzucamy samochód w Timaru i znów wsiadamy na rowery. Poczatki sa trudne, bo mielismy prawie tydzieñ przerwy, na szczescie droga jest plaska jak stól i jedzie sie gladko. Niestety, ruch znowu daje sie we znaki, co na dluzsza mete jest meczace i stresujace. Zatrzymujemy sie na jedzenie i udaje nam sie odnalezc boczne drogi, w miare równolegle do glównej trasy. Od czasu do czasu trafia nam sie zuzlowa nawierzchnia, która znamy z Great Barrier Island, ale calkiem przyzwoita. Czeka nas tu tez przeprawa przez rzeke
W Oamaru trafiamy do Penguins Entertainers Club na koncert kapel heavy metalowych. Poznajemy tez Johna i Kelly, którzy prowadza nas w ustronne miejsce znane tubylcom, gdzie mozna zobaczyc zóltookie pingwiny, gatunek wystepujacy tylko w NZ. Mamy szczescie, udaje nam sie wypatrzyc trzy pingwiny, które o zmroku wracaja do gniazd, po calodziennym szukaniu pokarmu w morzu.
Tak nam sie spodobala jazda bocznymi drogami, ze postanawiamy sie ich trzymac. Blad. Trafiamy na droge przez Trotters Gorge do Palmerston. Droga owszem, bez samochodów, widoki przepiekne, ale jest tak stromo, ze ledwie jestesmy w stanie pedalowac. Zeby bylo “latwiej”, towarzyszy nam silny wiatr prosto w twarz. Kiedy wreszcie docieramy na szczyt (240 m, 3 km podjazdu) jestesmy wykonczeni. Pogoda robi sie bardzo dziwna – wieje goracy wiatr, tak goracy, ze trudno wytrzymac. Slonce ma dziwny, czerwony kolor. Pózniej dowiadujemy sie, ze przyczyna sa pozary w Australii. Na kempingu wiatr nie pozwala mi zasnac i wieksza czesc nocy mecze sie, przewracajac z boku na bok.
Rano, zmeczeni jeszcze bardziej od niewyspania, ruszamy w droge. Czeka nas stosunkowo krótki, ale bardzo górzysty odcinek do Dunedin. Jedziemy poczatkowo wzdluz wybrzeza, gdzie trafiamy na droge czesciowo porwana przez morze.
Potem zaczyna sie podjazd, na poczatku lagodny, potem stromy na szczyt Mt Cargill. Pogoda psuje sie zupelnie, zaczyna padac. Na poczatku mzawka, potem przeradza sie w dosc mocny deszcz. Zanim osiagamy czubek góry, spada temperatura i robi sie naprawde zimno. Zjazd do Dunedin nie jest przyjemny – droga jest mokra, pada, a z zimna dretwieja rece. W koñcu ladujemy w Dunedin, tuz przy wylocie najstromszej ulicy na swiecie – Baldwin Street (nachylenie 1:2,86) [Ph 7068]
W Dunedin czeka nas niemila niespodzianka – brak miejsc w kilku schroniskach. Jestesmy przemoczeni wiec kemping odpada. Decydujemy sie na motel, co pozera dosc spory zapas posiadanej kasy. Musimy jednak sie wysuszyc i ogrzac. Motel ma internet w cenie, co jest dla nas dodatkowa zacheta. W Dunedin zostajemy jeden dzieñ, miasto ma szkockie korzenie i Bob chce je obejrzec z bliska
Zalozone przez szkockich emigrantów, nazwane zostalo celtycka nazwa Edynburga, stolicy Szkocji. Podobnie jak Edynburg, Dunedin zbudowane jest na wielu wzgórzach, czyniac miasto trudnym do zwiedzania na rowerach. Centrum miasta tworzy Oktagon, charakterystyczny pierscieñ, wewnatrz którego toczy sie zycie. Do godziny 22 oczywiscie. W Dunedin zwiedzamy muzeum osadników, dawny dworzec kolejowy, oraz okoliczne puby.
19
PM
Hejka pozdro dla dzielnych kolarzy z zasypanej śniegiem Trzebini. Lepiej nie pijcie tej wódki co ma 13 i costam % to może być środek do dezynfekcji owczych kopytek.
napisz kilka słów o tym jak maorysi i inni autochtonii przyjmują do swej wiadomosci, ze komuś chciało się przypedałować do nich z Europy na rowerze.
Pozdro bruno
22
AM
Dzieki, my tez pozdrawiamy z deszczowej i zimnej (brr…..) NZ. Tu wiecej takich, ktorym chcialo sie przypedalowac
Generalnie spotykamy sie z pozytywnym przyjeciem i czasem niedowierzaniem w oczach.
22
PM
bardzo fajny artykuł.