No i fiu…
Wpisał lefcia, data Grudzień 31st, 2008Poleciałam.
Po niekończących się przygotowaniach, wielokrotnych przepakowywaniach w celu osiągnięcia pożądanej wagi i tysiącach brzydkich słów pod adresem koreańskich linii lotniczych. Po dwóch imprezach pożegnalnych, pożegnalnym piwie (dzięki Prezesie!) i pożegnalnych telefonach. Oraz po rzewnym acz nie płaczliwym pożegnaniu na lotnisku.
W zasadzie lecę dalej. Na razie tylko do Wielkiej Brytanii, jutro wielki odlot
Dalej nie chce mi się wierzyć, że to już. Tak przyzwyczaiłam się do tego marzenia o NZ, że stało się częścią dnia codziennego. A teraz czas na realizację. Hm….
Muszę wymyślić coś nowego, bo jak tu żyć bez marzeń?

2
AM
Ale Ci fajnie
,a my tu siedzimy i klepiemy po klawiaturach… Bez sensu…
Pozdro
2
PM
No to już powinnaś być na miejscu :>