No i fiu…
środa, Grudzień 31st, 2008Poleciałam.
Po niekończących się przygotowaniach, wielokrotnych przepakowywaniach w celu osiągnięcia pożądanej wagi i tysiącach brzydkich słów pod adresem koreańskich linii lotniczych. Po dwóch imprezach pożegnalnych, pożegnalnym piwie (dzięki Prezesie!) i pożegnalnych telefonach. Oraz po rzewnym acz nie płaczliwym pożegnaniu na lotnisku.
W zasadzie lecę dalej. Na razie tylko do Wielkiej Brytanii, jutro wielki odlot
